Grill z palemką
Żyć bez obowiązków, zobowiązań, powinności, zależności. To niemożliwe chociaż jest przedmiotem marzeń i tęsknot. Wydawało mi się, że szczęściem , jest życie na samotnej wyspie, gdzieś na Pacyfiku, z palmami, dziko rosnącymi bananami i ananasami , z lazurową i ciepłą wodą, białym piaskiem i niebieskim niebem. Życie bez obowiązków, bez konieczności wstawania na gwizdek, zarabiania pieniędzy, posiadania komórki, karty kredytowej czy samochodu.
Bez ograniczeń wynikających z rozpoczęcia pracy, terminami spotkań, telefonami uzgodnień, rozmów, godzin pracy urzędów ,banków i całego tego jarmarku, który kręci się jak karuzela oliwiąc tryby w sobotę i niedzielę. Życie bez kontaktu z cywilizowanym światem. Bez mordobicia, terroru, złodziejstwa ,lizusostwa i całej tej ludzkiej szarej codzienności . Bez telewizji, radia, gazet i reklam. Bez prognozy pogody i kursu walut i akcji. Jednym słowem spokój i totalna cisza, epoka dinozaurów. Długi słoneczny piękny dzień, wreszcie nadmiar czasu i brak pośpiechu. Ciepły piasek ,kojący szum fal, poranny śpiew ptaków i cisza telefonu. Nic nie dzwoni. Co się stało? Chwila namysłu, uśmiech. Żadna sieć mnie nie złapała. Niesamowite. Mogą mnie pocałować w d….!!. Leżę , grilluję, leżę grilluję….. . Jak tu dobrze. Jak pięknie. Jaka cisza i spokój . Nie ruszam się stąd.. Nikt nie marudzi, prosi, namawia. Powoli ,leniwie myślę o ciepłej wodzie, słońcu i znalezieniu mety w cieniu. Dzień za dniem upływa w błogim lenistwie. Inni pracują ,dzwonią, kłócą się, marzną w pociągach, mokną na deszczu ,albo wściekli rano wstają do pracy w poniedziałek. Dzieci jak zwykle coś chcą, żona wypomina zatkaną od tygodnia wannę, a szef „proponuje” nadgodziny w poniedziałek. Satysfakcja i luz. Tydzień po tygodniu upływają w spokoju i samotności. Słodkie lenistwo pod „pocztówkową” palmą i nieskrępowane myśli, przeplatane życiowym bilansem.
Żona zaczyna z powrotem być atrakcyjna i pożądana. Dzieci przecież tak naprawdę, tylko od czasu do czasu coś chcą. A szef to w zasadzie równy facet.
A może już jest po wojnie? Zostałem sam? Cholera, nie ma gdzie wrócić. Dzień po dniu spokój i nuda. Każdego dnia ta sama nuda. Nuda zaczyna być nudna. Coraz częściej zaczyna przemykać myśl: czy to był tak naprawdę dobry pomysł.? Nie ma komu powiedzieć, że jestem zadowolony, kto mógłby się ze mną cieszyć, albo chociaż zazdrościć.
Maślane oczy na wspomnienie zimnego „browara” i banan na twarzy na myśl o porannym kacu. Kiszone ogórki i sok z kwaszonej kapusty. Marynowane grzybki, kiełbasa wiejska i kaszanka na gorąco z cebulką. Kapelusz krewetek za bułkę z masłem!!
I nawet, sobotnie grillowanie!!. Smród benzyny z podpałki, dym jak z parowozu ,ogień pojawiający się nagle i palący wszystko co spotyka na swojej drodze razem z rzęsami, wąsami i grzywką z czoła. Wytrwałe grillowanie kiełbasek, boczku, karkówki , trud i poświęcanie się w pocie czoła dla dobra ogółu biesiadników. Grillowanie to jak pierwotne pieczenie upolowanej zwierzyny przez wodza plemienia. Wszyscy patrzą z cieknącą ślinką na rytualne obracanie zwierza na grillu. Wódz ubrany w duży zielony fartuch z napisem „Knorr”, mistrz ceremonii popisuje się umiejętnościami żonglerskimi , przewracając z boku na bok grillowanie porcje . Żona wodza z anielskim uśmiechem na twarzy nie może wprost uwierzyć, że małżonek z takim zapałem „pali” się do gotowania. Jest dumna i lekko zaniepokojona, czy przypadkiem nie „uda mu się” przy okazji przygotowywania posiłku podpalić ich wspólnej „jaskini”. W pobliżu skrzynka zimnego piwa dla spracowanego i czerwonego z gorąca kucharza. Wreszcie są pierwsze porcje grillowanych specjałów. Słychać słowa zachwytu, uznania i podziwu dla mistrza ceremonii. Teraz resztę mogą grillować już przypadkowi myśliwi. Pierwszy, najważniejszy punkt programu za nami. Teraz można przejść do zajęć w swoich podgrupach.
A na wyspie. Codziennie grill. Nikt nie podziwia , nie wyraża zachwytu. Od szumu Oceanu aż uszy bolą, małpy drą się w niebogłosy, a wszystkie zmysły smakowe biegną do zapomnianych smaków „zimnych nóżek”, pierogów z serem i bigosu, sernika i makowca. Nikt nie krzyczy, nie krytykuje, nie obgaduje, nie narzeka, śmieje się i płacze. Nuuuda. Wracam do domu. Może u nas pada deszcz ?